UMKS Kielce – Księżak Łowicz 72:57, (26:9, 12:19, 12:20, 22:9)
Kielczanie wyciągnęli wnioski z przegranego meczu w Łowiczu i od początku spotkania byli niezwykle skoncentrowani. Zespól Rafała Gila grał też na zdecydowanie wyższej skuteczności. Takiej, do której przyzwyczaił kieleckich kibiców. Tradycyjnie zagrali też twardo w obronie. Efekt był taki, że już w pierwszej połowie przewaga UMKS wynosiła kilkanaście punktów. Rozpoczęło się od prowadzenia 8:2, jednak już w ósmej minucie, po serii punktów z szybkiego ataku było 20:8. W drugiej kwarcie łowiczanie odrobili część strat i na przerwę nasza drużyna schodziła prowadząc dziesięcioma oczkami (38:28).
To nie był jednak koniec emocji, bo goście nie zamierzali odpuszczać. Mozolnie, ale systematycznie odrabiali straty. Kielczanie natomiast wciąż dobrze bronili, ale nieco stanęli w ataku. Szwankowała głównie skuteczność z dystansu. W całym meczu gospodarze trafili tylko trzy "trójki”. W efekcie, po rzucie najskuteczniejszego wśród gości Bartłomieja Szczepaniaka Księżak na trzy minuty przed końcową syreną wyszedł na pierwsze w meczu prowadzenie (57:56). W samej końcówce więcej nerwów zachowali jednak kielczanie. Ważne punkty z dystansu zdobył w końcu Alexander Machowski, a szczelna obrona nie pozwoliła już gościom na zdobycie choćby jednego punktu i w efekcie to nasza drużyna świętowała awans do finału drugiej ligi. – Ten mecz musiał tak wyglądać, bo to są play offy, a my graliśmy z bardzo mocną drużyną. Cieszę się, że to my awansowaliśmy do finału – mówił na gorąco trener UMKS Kielce, Rafał Gil. W finale jego drużyna zmierzy się z SKK Siedlce. Pierwszy mecz już w najbliższą sobotę w Siedlcach.