Sokół Łańcut - UMKS Kielce 75:64, (20:22, 13:8, 21:14, 21:20)
UMKS: Wróbel 19 (7 zbiórek, 3 asysty), Król 4 (2), Busz 8 (2), Kijanowski 8 (1), Makuch 6, Tokarski 6, Fąfara 3, Back, Kamecki.
Sokół: Klima 21, Pieloch 17 (3), Baran 9, Dubiel 8 (1), Hałas 8, Fortuna 6 (2), Gawrzydek 6, Młynarski, Balewender.
Kielczanie nie byli faworytem sobotniego spotkania (rywale plasowali się przed spotkaniem na 7 miejscu w tabeli, a UMKS na 15), ale mimo to przez większość część spotkania toczyli z silną Podkarpacka drużyną wyrównany bój. Goście dobrze weszli w mecz, prowadzili przez niemal całą pierwszą kwartę i część drugiej, a na przerwę tracili do gospodarzy tylko 3 punkty.
Jeszcze lepiej było po przerwie, kiedy w pierwszych minutach trzeciej kwarty UMKS zdobył 9 punktów z rzędu i odzyskał prowadzenie. Kielczanie dobre akcje w ataku przeplatali jednak prostymi błędami. Na szczęście nie błyszczący tego dnia gospodarze wykorzystali tylko część z nich. Po trzech kwartach Sokół prowadził już dziesięcioma punktami, ale jeszcze na minutę przed końcem i punktach najskuteczniejszego w kieleckiej drużynie Marcina Wróbla przewaga gospodarzy wynosiła tylko 5 punktów (69:64). Niestety w ostatnich 60. sekundach gracze Rafała Gila nie zdobyli już żadnego punktu, a rywale skarcili ich w tym okresie dwoma celnymi "trójkami" i przypieczętowali swoje zwycięstwo - Mimo niewielkiej porażki nie był to nasz dobry mecz. Znowu przydarzyły nam się przestoje i to w momencie, po którym sami mieliśmy serię punktową. W decydujących momentach brakło nam skuteczności i popełniliśmy zbyt wiele głupich strat - oceniał po meczu kielecki szkoleniowiec
W środę, na zakończenie rundy zasadniczej jego drużyna podejmowała będzie w hali przy ulicy Żytniej innego faworyta, zespół MKS Dąbrowę Górniczą (początek meczu o godzinie 19).
