„Asta, Asta, duma tego miasta!" - śpiewali bydgoscy kibice, pisała lokalna prasa, kiedy koszykarze Astorii niespodziewanie wygrali barażowy turniej o awans do pierwszej ligi w Ostrowie Wielkopolskim i po roku nieobecności, powrócili w szeregi pierwszoligowców.
Sobotnie spotkanie w Kielcach będzie więc mecze dwóch beniaminków. Nasz zespół przystępuje do niego z niedużym handicapem. Gracze Rafała Gila mają bowiem w dorobku trzy zwycięstwa, a bydgoszczanie, którzy grają w niemal niezmienionym składzie, do tego, który wywalczył awans, tylko dwa. – To jest dobra drużyna. Ma tylko dwa zwycięstwa, ale dotąd grała z mocnymi rywalami. Mówiąc szczerze, obawiam się tego meczu, bo u moich zawodników na początku tygodnia, a także naszych kibiców pojawiło się niepotrzebne przekonanie, że jesteśmy zdecydowanymi faworytami tego meczu. Na szczęście już chyba wszyscy wszystko zrozumieli. Będziemy musieli się tak samo napracować na korzystny wynik, jak w każdym innym meczu – mówi kielecki szkoleniowiec.
O sile bydgoskiej drużyny stanowi kilku graczy. Przede wszystkim Mateusz Bierwagen, który ze średnią ponad 17 punktów na mecz jest trzecim strzelcem całej ligi. Groźny na obwodzie i pod koszem jest też Sebastian Laydych i to właśnie powstrzymanie tych dwóch graczy będzie w sobotę kluczem do zwycięstwa. – Oprócz tego musimy szybko reagować na ich zmienną obronę i sami zagrać na swoim dobrym poziomie w ofensywie – dodaje Rafał Gil.
Jego drużyna wystąpi w najsilniejszym składzie. Razem z Rafałem Królem, który od środy przebywa w Kielcach i został już zgłoszony do rozgrywek. Początek meczu w hali przy ulicy Żytniej o godzinie 18.