Księżak Łowicz – UMKS Kielce 64:62, (24:15, 14:19, 12:11, 14:17)
UMKS: Makuch 10, Fąfara 11, Osiakowski 5, Miernik 3, Dryjański 12 – Bacik 2, Busz 6 (1x3), Machowski 13 (1x3), Walczyk.
Pierwszy mecz półfinałowy w Kielcach UMKS wygrał z Księżakiem wysoko 81:61 i do awansu do finału potrzebował jeszcze jednej wygranej. Na nią kielczanie muszą jednak jeszcze poczekać. Decydujące spotkanie w środę w hali przy ulicy Żytniej.
Mecz dla kielczan rozpoczął się fatalnie. W ciągu dwóch minut nasza drużyna złapała aż cztery faule, co uniemożliwiło jej agresywną obronę. Na dodatek w pierwszych minutach brakowało skuteczności w ataku, szwankowała skuteczność z linii rzutów wolnych (cztery z rzędu przestrzelone takie rzuty) i w siódmej minucie po punktach Bartłomieja Szczepaniaka było już 22:6 dla gospodarzy. Na szczęście jeszcze w pierwszej połowie kielczanom udało się odrobić większość strat i do przerwy tracili do gospodarzy tylko cztery „oczka” (34:38).
Na początku drugiej połowy goście poszli za ciosem i po dwóch minutach trzeciej kwarty i punktach Jakuba Dryjańskiego wyszli na pierwsze prowadzenie (40:41). W sumie na prowadzeniu nasz zespół był jednak tylko przez niespełna minuty. Mimo to miał szansę na wygraną. Przy remisie 62:62 kielczanie zebrali piłkę, a z dystansu rzucał Alexander Machowski. Niestety nieskutecznie, a w odpowiedzi, niemal równo z końcową syreną Przemysław Malona dobił rzut Bartłomieja Szczepaniaka. I ze zwycięstwa mogli cieszyć się gospodarze. – Nie był to nasz dzień jeśli chodzi o skuteczność, ale w końcówce gospodarze mięli ewidentnie więcej szczęścia. Teraz czeka nas decydujące spotkanie u nas. Jeśli nie zagramy na sto procent naszych możliwości, to znowu możemy mieć problemy – mówił po meczu trener UMKS Kielce, Rafał Gil.