Jeszcze na minutę przed końcem trzeciej kwarty w hali przy ulicy Żytniej zanosiło się na ogromną sensację. Przedostatni w pierwszoligowej tabeli UMKS wygrywał z liderem i wielokrotnym mistrzem Polski, wrocławskim Śląskiem 63:62. Kielczanie walczyli do końca, ale w decydujących momentach rutynowani rywale wykazali się zimna krwią.
Siedemnastokrotny mistrz Polski przyciągnął do hali przy ulicy Żytniej rekordową liczbę kibiców. Gorący doping od pierwszych minut spotkania jeszcze bardziej zmobilizował gospodarzy, którzy od początku meczu grali na wyżynach swoich umiejętności.
Kielczanie w niczym nie przypominali zespołu z większość dotychczasowych spotkań. Kibice w hali przy ulicy Żytniej przecierali oczy ze zdumienia, bo drużyna Rafała Gila pierwszy raz w tym sezonie nie miała kłopotów w ataku. Kieleccy gracze w końcu podejmowali odważne decyzje w ofensywie, a to natychmiast przełożyło się na skuteczność. Ta była wręcz zdumiewająca. Do przerwy UMKS trafił 5 z 6 rzutów z dystansu, a w całym spotkaniu miał w tym elemencie aż 60 procent skuteczności (9/15).
WYMIENIALI SIĘ CIOSAMI
Pierwsza kwarta to wymiana ciosów. Na celne rzuty z dystansu byłego reprezentanta Polski Pawła Kikowskiego odpowiadali Rafał Król i Łukasz Fąfara (ten drugi w całym meczu trafił wszystkie swoje 4 rzuty za „trzy), a pod koszem celnymi dobitkami popisywał się Marcin Wróbel. Warto też dodać stuprocentową skuteczność z gry Damiana Tokarskiego. Efekt był taki, że po pierwszych dwudziestu minutach już była sensacja. Bo UMKS wygrał pierwszą kwartę, a nawet to wrocławskiej ekipie nie zdarza się czesto.
WALCZYLI DO KOŃCA
Dwie minuty przed przerwą Śląsk wygrywał już 10 punktami (48:30), ale UMKS tego dnia po prostu się nie poddawał i do przerwy, po świetnym finiszu tracił tylko cztery „oczka (46:50). Także po przerwie nie nastąpił często oglądany przestój kielczan w ataku. Mało tego, po kolejnych punktach Rafała Króla, UMKS odzyskał prowadzenie (58:56), a za chwilę prowadził nawet czterema „oczkami” (63:59). O wyniku zadecydowały dopiero trzy z rzędu celne „trojki” gości w czwartej kwarcie, po których UMKS już się nie podniósł. Kielczanie walczyli tego dnia jednak do końca i po spotkaniu dostali od licznej kieleckiej publiczności zasłużone brawa, a słów pochwał dla kieleckiego zespołu nie szczędzili też gracze Śląska. Nie wytrzymał za to wściekły szkoleniowiec wrocławian Tomasz Jankowski, który zaraz po meczu wyszedł z hali nie chcąc komentować spotkania.
Kolejny mecz gracze Rafała Gila zagrają w następna sobotę, 2 marca na wyjeździe ze Stalą Ostrów Wielkopolski. Zwycięstwo, przy takiej dyspozycji jak w piątek wydaje się jak najbardziej realne.
UMKS Kielce - Śląsk Wrocław 79:90 (26:24, 20:26, 20:17, 13:23)
UMKS: Król 22 (2x3), Fąfara 19 (4x3, 6 zb, 6 as.), Makuch 15 (1x3), Wróbel 10 (7 zb), Tokarski 5 (1x3), Bacik 3, Busz 3 (1x3), Miernik 2, Kamecki 0, Osiakowski 0.
Śląsk: Gabiński 19, Kikowski 19 (5x3), Flieger 18 (3x3), Hyży 18 (9 zb), Ochońko 8 (1x3), Bochenkiewicz 6, Prostak 2, Mroczek-Truskowski 0.
Widzów: 500.